30 października 2016

Sacred Hour i kolejna odsłona

No i powracam do żywych blogerów. Ostatnio jakoś opuściła mnie wena pisarska i ciężko byłoby się zebrać na tego posta. A szkoda, bo ukończyłam kolejną kartę. 6 kart za mną ale jeszcze 19 przede mną. Zresztą nawet i dobrze bo nie ukrywam, że lubię wyszywać tego kolosa i na pewno będzie mi za nim tęskno. Tymczasem szósta karta wygląda tak:






Moi stali czytelnicy pamiętają zapewne o mojej pomyłce w kolorach. Mój błąd polegał na tym, że użyłam jednego koloru do dwóch symboli. I niestety kolory nie są zbliżone w odcieniu, jeśli tak mogę to określić. Pomału zbliżam się do karty gdzie ponownie te symbole się pojawią. Błąd wychwyciłam niestety za późno, nie dało się pruć. Praca zaszła już za daleko i prując haft mógłby nie być ścisły. Wiele z Was doradzały mi abym kontynuowała haft z poprawnym kolorem. I tak zamierzam, choć trochę obawiam się efektu. Dlatego pisząc ten post jestem w połowie kolejnej karty. Tak mi spieszno, by rozpocząć już tę nieszczęsną kartę.

Obraz nabiera już kształtu. Na tamborku widać jedynie plamy, dopiero po rozwinięciu ukazują się nam poszczególne, konkretne już elementy.




Fajnie, że już coś widać. To motywuje mnie do jeszcze bardziej wytężonej pracy. A co u Was na tamborkach?

5 komentarzy:

  1. Widzę, że jak i umnie niteczki baaardzo do siebie zbliżone odcieniami więc nie zazdroszczę.
    Każdy x zbliża nas do finału :):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już wyłania się co nie co:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no.. dwa kolosy naraz haftujesz - podziwiam! To (prawie) tak jak ja :P Czekam na dostawę materiału i zaczynam haftować ASiT. Będę Ci mocno kibicować, więc nie opuszczaj "żywych blogów" :)) Zapraszam w odwiedziny do mnie: http://30carpediem30.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie.