30 października 2015

Sacred Hour - czwarta karta i moja gafa

Ukończyłam 4 z 25 kart mojego haeda, tj 30789 krzyżyków zrobionych z 151200 wszystkich. Efekt jest, obraz jest i gafa też jest.


 
 
Dosłownie przed samym końcem owej karty zauważyłam pomyłkę w jednym z kolorów. Dwa prawie, że identyczne symbole i dwa różne odcienie koloru. Nie wiem gdzie i kiedy popełniłam błąd, ale myślę, że gdzieś na drugiej karcie. Nie wyobrażam sobie prucia teraz dwóch kart, tak więc jadę z haftem dalej, teraz już z właściwym kolorem. Zobaczymy jak to wyjdzie. Zapewne co niektóre z Was spostrzegą mój błąd.

Mimo tego błędu jestem zadowolona z coraz to widoczniejszego obrazu. Na tamborku mam jedynie cieniowaną plamę, po rozłożeniu materiału widać powstający obraz.














Mnogość kolorów powoduje, że można dostać oczopląsu, ale bardzo przyjemnie mi się wyszywa.
Do tego stopnia, że wszystkie inne projekty schowały się do szuflady.
Ale wkrótce święta... Zeszłego roku mało robiłam świątecznych haftów, tak więc w planach mam parę pomysłów..... :)

Wymuszona zmiana wizerunku

Kobieta zmienną jest... czasem z konieczności.
Gdyby mi wcześniej ktoś zaproponował tak diametralną zmianę... powiedziałabym..."hola kolego, ty mnie nie znasz!" Należę do osób, które boją się zmian, ale zmuszona koniecznością, zdecydowałam się na zmianę swojej fryzurki. Z natury jestem ciemną blondynką, ale od kilku lat zawsze rozjaśniałam do granic możliwości, jednak zawsze bezpiecznie. Jedna z ostatnich wizyt u nieodpowiedniego fryzjera skończyła się całkowitym spaleniem włosów. Stąd moja decyzja o zmianie.
Tak wyglądałam jeszcze we wakacje...



A tak teraz....




Czy na lepsze? Bo ja zdecydowanie lepiej czuję się w dłuższych i niekoniecznie w jaśniejszych...





28 października 2015

Jesień, jesień, jesień ach to Ty!

Dziś, dla odmiany króciutki wpis o mnie. Jeszcze tak leniwego poranka chyba nie miałam. Za oknem piękna, słoneczna pogoda. Aż trudno uwierzyć, że to jesień. Uwielbiam polską jesień. Aż się chce wyjść na spacer, a ja dziś niestety na popołudniu do pracy.
Oto widok z mojego okna.



Wstałam o wczesnej godzinie, żeby zdążyć postawić trochę krzyżyków,  a leniwa kawa w moim ulubionym, starym i dość już zniszczonym kubku dodaje jeszcze więcej energii.



 Wielu moich znajomych śmieje się z niego, jest stary, popękany, wyszczerbiony. jest ze mną połowę mojego życia. Niezastąpiony...nie zamienię go na żadny inny. Świadek powstawania wielu moich haftów :)
A Wy macie też swój ulubiony kubas?